Print this page
sobota, 04 maj 2013 08:39

Wyprawa do Japonii Featured

Written by 
Rate this item
(3 votes)

Podczas moich wakacji w Japonii nie mogło oczywiście zabraknąć mahjonga. Chciałbym tu opisać swoje wrażenia, a przy okazji polecić kilka miejsc, od których warto zacząć.

Neuron Mahjong School

Na początku, zachęcony postem z Osamuko, postanowiłem wybrać się do "szkoły mahjonga" w Funabashi, pół godziny pociągiem od stacji Tokyo. Już od progu zostałem przywitany okrzykiem "A! Email no hito! Porando!"

Zostałem poproszony o wypełnienie ankiety rejestracyjnej, zawierającej zarówno pytania o dane osobowe, jak i trochę ciekawsze pozycje (doświadczenie mahjongowe, w jakie inne gry grasz, jakie jest twoje ulubione yaku), a nawet prosty test (nazwij wszystkie cztery yaku występujące w tym układzie; policz fu, fan i wartość punktową ręki).

Następnie wyjaśniono mi szczegółowo zasady gry obowiązujące w lokalu. Różnią się one nieco od standardowo używanych w Tokio - nie ma podwójnego ron, nie ma honby i związanych z nią bonusów, nie używa się też czerwonych piątek (słowem, zupełnie jak w Akagim!). Gra jest wyraźnie nastawiona na naukę i składanie yaku, z pominięciem bardziej hazardowych aspektów (oczywiście gra na pieniądze jest zabroniona). Zostałem także pouczony o manierach (マナー), obejmujących takie rzeczy, jak utrzymywanie tempa gry ("smooth") czy układanie kamieni w rządkach po 6.

Co ciekawe, książeczka z zasadami zawiera też zdjęcia dotychczasowych klientów, którym udało się złożyć yakumana.

Po krótkim wytłumaczeniu obsługi automatycznego stołu przeszliśmy do właściwej gry. O ile gracze byli w większości raczej początkujący, (nie radzili sobie np. z liczeniem punktów), to tempo gry było bardzo szybkie. Nie ma mowy o sortowaniu swoich kamieni w czasie, gdy zniecierpliwieni przeciwnicy czekają - najpierw wyrzucamy, a potem możemy to zrobić na cudzym czasie. W połączeniu z użyciem automatycznego stołu sprawia to, że jedna partia (hanchan) trwa zwykle krócej niż godzinę.

Wyszedłem po całym dniu gry bardzo zadowolony. Myślę, że szkoła mahjonga w Funabashi to dobry początek mahjongowej przygody w Japonii.

Shibuton

Postanowiłem wybrać się potem do trochę poważniejszego jansou. Korzystając znowu z rekomendacji Osamuko, odwiedziłem Shibuton w Shibuya.

Shibuton reklamuje się wprawdzie jako "no-rate", a więc także lokal bez hazardu, ale pod koniec każdej gry gracze płacą w zależności od zajętego miejsca (200/300/400/500 yen) - jest więc motywacja do walki o punkty. Nowo zarejestrowany gość dostaje kupony wartości 1000 yen na start, więc oferta wygląda zachęcająco (szczególnie że, jak prawie wszędzie, w czasie gry dostajemy darmowe drinki).

Po przygotowaniu w Neuron School miałem już pewne doświadczenie z automatycznymi stołami (tu mają jeszcze wspanialsze - same odwracają dorę i rozdają początkowe kamienie!) i tempem gry, ale z początku szło mi zdecydowanie gorzej. Przez pierwsze trzy gry nie złożyłem ani jednego układu. Powoli jednak przywykłem do otwartego Tanyao i zacząłem grać solidniej, wygrywając kilka hanchanów.

Również muszę ten jansou polecić - spędziłem tam w ciągu swojego pobytu w sumie około piętnastu godzin i bardzo dobrze się bawiłem. Jedyne, co może do Shibutona zniechęcić, to ilość dymu papierosowego.

Ogólne wrażenia

Co ciekawe, do "płynnego" tempa gry dość łatwo było się przyzwyczaić. Dochodzę do wniosku, że dzięki temu gra jest o wiele przyjemniejsza, a także więcej uczy - ćwiczymy szybkie decyzje i mamy natychmiastową informację zwrotną, np. efekt zdecydowania się na konkretne czekanie. To, że często trzeba zagrać przed posortowaniem kamieni, również pomaga poćwiczyć szybką ocenę sytuacji, a także właściwą kolejność wyrzucania honorów. Myślę, że spokojnie można zachęcać do utrzymywania takiej szybkości początkujących.

Poza tempem, pół roku grania w warszawskim towarzystwie (Polska Liga Mahjonga) dobrze przygotowało mnie do japońskich warunków. Bardzo muszę pochwalić używanie przez PLM właściwych, ogólnie przyjętych nazw yaku, a nie śmiesznych konstrukcji w stylu "Twice Pure Double Chow" czy "Half Flush". Co prawda zdarzają się też różnice (tam, gdzie grałem, mówiło się na smoki po prostu "shiro" i "ao" zamiast "haku" i "hatsu") i trzeba przyzwyczaić się do różnych śmiesznych skrótów ("riizmo" - riichi tsumo, "zanku" - 3900, "gottoo" - 500/1000), ale nie ma z tym większego problemu.

Jeśli chodzi o liczenie punktów, wielu Japończyków potrafi od razu podać wartość punktową swojego układu, ale nie jest to w żadnym razie wymagane. Przy wygraniu deklarujemy yaku, a potem możemy liczyć na pomoc obsługi i pozostałych graczy.

Zwraca uwagę silna japońska gra defensywna. Odnoszę wrażenie, że słowo "Riichi" po japońsku znaczy "Alarm powietrzny, wszyscy do schronów", i po jego zadeklarowaniu raczej nie ma co liczyć na wygraną przez ron. Jeśli ponadto po riichi zwlekamy zbyt długo z wygraniem, prędzej czy później ktoś podstawi nam nogę śmieciowym Tanyao. Podobna jest sytuacja, gdy meldujemy zbyt wiele kamieni. Trzeba się więc nauczyć czekania w ukryciu (damaten).

Moja znajomość języka nie pozwalała na prowadzenie specjalnie długich rozmów, ale mimo to mahjong był chyba najlepszą sytuacją, jeśli chodzi o swobodną atmosferę kontaktów z Japończykami. Oczywiście gaijin grający w mahjonga jest widokiem dość niezwykłym - współgracze często dopytywali się, czy jestem tu na wymianie studenckiej, czy może nauczyłem się grać przez internet; a fakt istnienia EMA i europejskich zasad turniejowych spotkał się z rozbawieniem.

Miejsca

Neuron Mahjong School w Funabashi (część większej sieci szkół) - lokalizacja

Shibuton - lokalizacja

Read 4815 times Last modified on sobota, 04 maj 2013 15:24
Paweł Marczewski

1 comment

Login to post comments